„Śpiewać
każdy może”, a nawet, jak potwierdzają badania, powinien. W czasie tej
aktywności „nasze neuroprzekaźniki łączą się na nowe i różne sposoby.
Aktywizuje się wtedy prawy płat skroniowy naszego mózgu, uwalniając endorfiny,
które czynią nas mądrzejszymi, zdrowszymi, szczęśliwszymi i bardziej
kreatywnymi”. (Źródło)
Nie
da się jednak zaprzeczyć temu, że część ludzkości ma do śpiewania lepsze
predyspozycje (lepiej wyćwiczony głos), a część radzi sobie z tym nieco gorzej.
Do pierwszej grupy zaliczę, bez wahania, wokalistę i autora tekstów Michaela
Poulsena współtworzącego wraz z kolegami duńską grupę Volbeat.
Drugim
przesłuchanym przeze mnie, a przedostatnim w dyskografii albumem formacji
potwierdzającym wokalne predyspozycje jej lidera jest longplay zatytułowany
„Outlaw Gentlemen & Shady Ladies” wydany w kwietniu 2013 roku.
Jednym
z producentów muzyki, jaka znalazła się na tym krążku, obok Jacoba Hansena,
jest świeżo zrekrutowany w szeregi grupy Rob Caggiano, wcześniej grający na
gitarze w amerykańskim zespole Anthrax. Gitarzysta na tyle dobrze poczuł się w
gronie Duńczyków, że wspólnie stworzyli longplay, który osiągnął sukces na
listach z zestawieniami albumów (pierwsze miejsce między innymi w Danii i na US
Top Hard Rock Albums Billboardu), ale i sukces sprzedażowy – pół miliona
egzemplarzy kupionych przez fanów.
A
wpływ na to ma, jak podejrzewam, styl muzyczny w jakim tworzone są utwory
zespołu Volbeat – intensywnie heavy metalowe, a przy tym nie pozbawione uroku –
mroczny „Dead but Rising” i rozpoczynający się niepozornym akustycznym
intro „Doc Holliday”. Ale przede wszystkim kompozycje te zbudowane są na
melodiach, których słucha się z ogromną przyjemnością – „Pearl Heart”, „Cape of
Our Hero” i synglowy „Lola Montez” opartych na kanwie upodobanego przez Volbeat
stylu rockabilly.
O
tym, że duński zespół tworzy doskonałą muzykę jestem już w pełni przekonana, a
kolejną charakterystyczną dla tej grupy prawidłowością są pojawiający się w
poszczególnych kompozycjach gościnni wykonawcy. Na opisywanym albumie usłyszeć
możemy zaproszonego do zaśpiewania w ciężkim, a zarazem dynamicznym „Room 24”
wokalistę zespołu Mercyful Fate King Diamonda, natomiast w rytmicznym
„Lonesome Rider” Michaelowi Poulsenowi towarzyszy Kanadyjka Sarah Blackwood.
Jednak
nawet bez wsparcia gości autor tekstów i lider Volbeat świetnie sprawdza się w
swojej roli, prezentując przyjemnie brzmiące wokalizy w „The Sinner Is You”,
bawiąc się tonacjami w czasie śpiewania „My Body”, a także przybierając
zdecydowanie bardziej liryczny wyraz w zamykającym zestawienie utworów „Our
Loved Ones”.
Muzyka
zespołu Volbeat, także ta wypełniająca album „Outlaw Gentlemen & Shady
Ladies” to przede wszystkim ogromna dawka czystej przyjemności dawanej
słuchaczowi w postaci poszczególnych utworów. W każdej melodii jaką usłyszymy
na tym longplayu wręcz wyczuć można pasję i miłość do muzyki przelewaną na
poszczególne partie przez ich twórców – członków formacji Volbeat,
co zdecydowanie udziela się podczas słuchania. Gorąco polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz